B

L

Ocymelium

G

Wampirza ballada napisana w starych, licealnych czasach - czyli w okolicach roku 2009. W zasadzie to jedno z moich pierwszych dzieł.
Druga część opowiadania o rubasznym Mnichu oparta na realnej rozgrywce w Talizman.
Tak naprawdę Mnich przez pewien czas nie był sobą, ba, na początku nie wiedział nawet, że ta opowieść będzie kontynuacją jego przygód! Po krainie Talizmanu wędrowali bowiem Troll, Czarownica i Ghul, który powstał z martwego ciała Mnicha tracąc przy tym wszystkie wspomnienia z poprzedniego życia. O Trollu wiadomo tyle, że przez długie miesiące siedział w samotności na Szczycie Świata i raził kolejnych Poszukiwaczy zaklęciem Rozkazu, nie pozwalając nikomu wkroczyć na okupowane przez siebie tereny. Niestety, ceną odosobnienia i absolutnej potęgi była utrata wszystkich zdobytych uprzednio bogactw, koneksji i umiejętności. Ujmując rzecz prosto: świat zapomniał o Trollu i o jego legendarnej pale, a on sam rozleniwił się od mechanicznego unicestwiania wszystkich przeciwników bez udziału swojej nadludzkiej siły...

Nasza opowieść rozpoczyna się w niewielkim opactwie położonym na peryferiach znanego świata. W wieku szesnastu wiosen przybył doń pewien wielce obiecujący, acz niepokorny kleryk, niestroniący od rozpustnego życia i do upadłego korzystający z wszelkich innych uciech świata doczesnego. Przełożeni wysyłając go tam myśleli, że być może drakońskie zasady i obecność innych zakonników nauczy młodzieńca pokory, ale efekt był zgoła odwrotny - w ciągu wielu wiosen spędzonych w odosobnieniu, z którego

...
Miejska legenda, którą opowiedziała mi kiedyś moja nibysiostra.
Są takie miejsca w każdym mieście, w których z nieznanych przyczyn żadna działalność nie może utrzymać się zbyt długo. Zazwyczaj w ciągu roku powstaje tam i upada co najmniej kilka lokalnych biznesików. Dam głowę, że w waszym mieście też jest takie feralne miejsce, i to niejedno.

Kiedy w zieleń żyta złotawość się wkradała,
a każda łąka kwieciem we wszechstron mieniała,
gdy słoneczne palce skwarem zadręczały,
a pośród łanów pól tabuny zwierza wrzaskały,
kiedy młodzi wilcy pierwsze swe łowy poczynali,
by później w blasku księżyca smętliwie opiewać to, czego dokonali,
gdy w powietrzu motyli-lekkoduchów latało wbród,
śmiejąc się z pszczół, co pracowicie wylepiały miód,
kiedy kwiaty jabłoni wszystek pospadały,
zaś w ich

...
jesteś niepoliczem tysięcznym kroplowodów deszczokapnych

- Co z tobą nie tak, Geralt? Wyglądasz jakbyś...
- Darujże, Zoltan, mówiłem ci przecie, że wszystko w porządku. W końcu jestem wiedźminem, mutantem bez uczuć, dam sobie radę. - burknął szorstko wiedźmin pociągając solidny łyk podłego wyzimskiego piwa.
- A ten znowu swoje. - bard przewrócił oczyma. - Nawet ślepiec by dojrzał, żeś przygasł okrutnie w ciągu paru ostatnich dni. Dawniej

...
Sixsmith! Dziś jest wspaniały dzień, ironicznie powiedziawszy, aż nazwę go chyba Dniem Zastoju i przypiszę mu wartość NULL...
Ten dzień nie różnił się prawie niczym od stu czterdziestu trzech tysięcy dziewięciuset pięćdziesięciu dwóch innych, które Każdens skwapliwie przepracował na posterunku, stukając palcem w klawiaturę komputera. Jedyna zmiana, jaka zaszła, była raczej mało istotna (Słońce zmieniło kształt ze spiczastego na okrągły, ale to dość często się zdarza podczas okresu godowego grzebiuszki ziemnej). Nagle ostry jak brzytwa głos rozciął mu spodnie; na podłogę skapnęła kropla krwi, próbując popełnić samobójstwo skacząc z wysokości. Nie udało jej się.
Siadać chłopy, siadać baby, opowiem wam wnet o śmiałku, co w tysiącach i legionach rozpierdalał wredne szwaby, siekąc mendów bez ustanku, za wyjątkiem poniedziałku.